MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Awantura o targ. Handlujący przy ul. Ruskiej zapowiadają walkę. „Nie mamy nic do stracenia” [ZDJĘCIA]

Poniedziałkowy poranek na targowisku przy ul. Ruskiej nie był najspokojniejszym miejscem w Lublinie. Do zgromadzonych tam od dwóch dób handlujących przyszła prezeska Lubelskich Dworców wraz z policją. Pracowniczki i pracownicy targu jednak nie składają broni i zapowiadają walkę o dotrzymanie słowa danego im przez marszałka.

Początki tego, co dzieje się na targowisku od weekendu, sięgają początku roku. Wtedy handlarze i handlarki dowiedzieli się, że firma, która poddzierżawiała im teren, nie będzie już współpracować z urzędem marszałkowskim ani Lubelskimi Dworcami, czyli spółką zarządzaną przez marszałka. Wówczas sprzedający dowiedzieli się, że mogą prowadzić działalność do końca marca.

– Poszliśmy do pana marszałka, a on zgodził się, że możemy tu być do końca roku, żebyśmy mogli zapewnić sobie jakieś inne miejsce pracy. Po czym w czwartek z mediów dowiedzieliśmy się, że targ jest do likwidacji z końcem czerwca. Nikt z tym do nas nie przyszedł – mówi jedna ze sprzedawczyń.

Sami handlujący przyznają, że przeciwności losu, z którymi się zmagają (przede wszystkim pożar, do którego doszło sześć lat temu – pisaliśmy o tym tutaj), ale i doświadczenie kilkunastu lat współpracy sprawiło, że się zjednoczyli i są dla siebie jak 200-osobowa rodzina. Znają swoich najbliższych, obserwują, jak dorastają ich dzieci, a w biznesie zastępują, kiedy ktoś z sąsiedztwa wychodzi do toalety.

– Pracujemy tu razem z mężem, więc co, mam siedzieć cicho? Nie boję się już niczego, nic nie mam do stracenia – mówi jedna z handlarek.

Od kiedy dowiedzieli się o zamknięciu targowiska z dnia na dzień, ustalają zmiany pilnowania terenu. Argumentują to chronieniem m.in. towaru, który się tam znajduje.

W rozmowie z „Kurierem” pracownice i pracowniczki nie szczędzili mocnych słów w stosunku do prezeski Lubelskich Dworców Anny Kusiak. Kiedy zadzwoniliśmy do sekretariatu spółki, żeby zadać pytania związane z zarzutami handlujących, powiedziano nam, że prezeska właśnie wyszła na teren LD. Kilka minut później dostaliśmy zdjęcia, z których wynika, że nie zastaliśmy jej, bo wybrała się się na targowisko w asyście policji. Próbowaliśmy skontaktować się z nią kilka razy, ale w sekretariacie ciągle informowano nas, że jest zajęta.

Czas na rozmowę znalazł za to oficer prasowy lubelskiej policji, nadkom. Kamil Gołębiowski. Jak nas poinformował, zgłoszenie przyjęto o 8:45, a służby wzywała prezeska Lubelskich Dworców. Powodem miało być to, że sprzedający złamali zakaz wstępu na targowisko. W ciągu kilku godzin patrol rozmawiał z handlującymi dwukrotnie.

– Policjanci skupiali się na zachowaniu porządku i bezpieczeństwa publicznego – mówi nadkom. Gołębiowski.

W marcu, kiedy ustalono, że targowisko zostaje do końca roku, przedsiębiorcy i przedsiębiorczynie z ul. Ruskiej odmówili podpisania umowy, bo widniał na niej termin 30 czerwca. Dlatego od tamtej pory co miesiąc wpłacają opłaty za bezumowne korzystanie z terenu należącego do Lubelskich Dworców w wysokości 250 zł za 3 mkw. Jak podkreślają, pieniądze są przyjmowane do ręki i każda z osób musi je wpłacać osobiście. Ostatnio, kiedy kilkanaścioro handlujących nie zapłaciło stawki w terminie, następnego dnia musiało dołożyć do „czynszu” 10 proc. odsetek.

– To lichwa – nie mają wątpliwości sprzedający.

Skarżą się też na warunki, w jakich odbywa się handel. Nikt nie utrzymuje tam porządku, zmniejszono liczbę kontenerów na śmieci, zlikwidowano monitoring i zakazano zatrudniania sobie ochrony.

– Pani prezes zaśmiała mi się w twarz, kiedy powiedziałam, że sami będziemy pilnować. Powiedziała: „przecież sami będziecie się okradać”. Zabronili nam zamykać targ, bo to ich własność, ale do nich należy ziemia, a do nas kontenery i reszta rzeczy. Teraz pytają się, gdzie są bramy, ale zdjęliśmy, bo też były nasze i nie chcemy, żeby na naszych własnych bramach zakładano kłódki – mówią Violeta Kierylowa, Małgorzata Chilimoniuk i ich koleżanka po fachu.

W poniedziałek rano delegacja przedsiębiorców i przedsiębiorczyń złożyła wizytę marszałkowi.

– Złożyliśmy deklarację u marszałka, że chcemy tutaj tylko stać i uprzątniemy ten teren do końca grudnia. Wtedy już nas tu nie będzie. Dalej nie chcemy stać, bo rozumiemy, że tu już coś planują budować, ale nie wyganiajmy ludzi z dnia na dzień bez słowa – mówi Wojciech Choina, kupiec, który pracuje na targowisku od początku jego istnienia.

Z informacji przekazanych nam przez handlarzy i handlarki wynika, że decyzja w sprawie dalszych losów targowiska ma zapaść jutro o godz. 9.

O komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się także do urzędu marszałkowskiego. Czekamy na odpowiedź.

od 7 lat
Wideo

Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Awantura o targ. Handlujący przy ul. Ruskiej zapowiadają walkę. „Nie mamy nic do stracenia” [ZDJĘCIA] - Kurier Lubelski

Wróć na hrubieszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto